Image Map

piątek, 24 października 2014

Jaki zwierzak dla 2 latka?

Dopadła nas żałoba. Chomik małego N. który był z nami od ponad roku, dość niespodziewanie zakończył swój żywot. Jeszcze dwa dni temu w najlepsze hasał sobie po klatce. Aż tu nagle...wczorajszego poranka...szok i niedowierzanie nas ogarnęło, bo oto chomik leży plackiem w klatce i niedycha. Nie wiadomo jak ani dlaczego ale sekcji nie planujemy robić, więc się raczej nie dowiemy. Młody zapewne jeszcze za mały jest, żeby jakoś to głębiej przeżywać i rozpaczać. Na szczęście! Ale teraz trzeba pomyśleć co dalej? Z dużym Z. od wczoraj myślimy na co się zdecydować? Jakiego zwierzaka sprawić dla naszego 2 latka? Może...

Kolejnego chomika?
Raczej nie. Pierwszy, średnio się sprawdził. Był mały, delikatny i do tego gryzł jak szalony. Młody nawet go dotknąć nie mógł bo mogło by się to źle skończyć i dla niego i dla chomika. Więc ta opcja odpadła już w przedbiegach.
Następna myśl: skoro chomik był za mały to może...

Świnka morska?
Niby większa niż chomik i spokojniejsza ale jakoś nie jestem przekonana. Nadal to gryzoń i boję się, że mały N. zrobił by jej krzywdę swoją zbyt intensywnie okazywaną miłością.
Z tego samego powodu odpadły kolejno: królik, szczur, fretka, koszatniczka i cała reszta gryzoni.
A skoro nie gryzoń to może...

Papuga?
I tu znów Matka nie jest przekonana. Papugi hałasują, dziobią i...no sama nie wiem. Jakoś nie, nie, nie. Po prostu nie.

Wszelkie gady, płazy i pająki też odpadają, bo ani nie przytulisz, ani się nie pobawisz a do tego są paskudnie przeokropne (głównie pająki).

Więc został nam kot albo pies. Matka oczywiście zachwycona. KOT! Tak to jest to! Nie trzeba wyprowadzać. Jest puchaty, można go wziąć na kolana i tak cuuudownie mruczy jak się go mizia. Do tego większość dziecięcych pieszczot jest wstanie przetrwać. Ale...oczywiście musi być jakieś ALE. Duży Z. pała tak czystą i niczym nieskalaną nienawiścią do wszelkiej maści kotów, że zdecydowanie się nie zgodził.

Suma summarum został pies, ale...no właśnie to wszędobylskie ale. Psa trzeba wyprowadzać i to kilkakrotnie w ciągu dnia, a gramolić się z 4 piętra z psem i 2 latkiem jest dosyć kłopotliwe. Szczególnie, gdy pogoda za oknem jest tak paskudna jak jest, więc do wiosny na psa na pewno się nie zdecydujemy.

I tak, po przebrnięciu przez większość możliwości, jesteśmy jeszcze bardziej zdezorientowani niż na początku. Na szczęście nie jest to decyzja, od której zależą losy setek tysięcy a może i milionów ludzi, więc nic na siłę. Może wybierzemy się z małym N. do sklepu zoologicznego i pozwolimy mu, żeby sam zdecydował a może w ogóle się na jakiś czas wstrzymamy albo zapytam was...co wy polecacie? Doradźcie coś, bo Matka już zgłupiała :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz