1 czerwca - potwór mój miał swoje święto. Były góry prezentów i słodkości (matka nawet rogaliki z Nutellą upiekła). Był wyjazd nad wodę, robienie babek w błocie i kąpiel w ubraniu, czyli wszystko to co tygryski lubią najbardziej :) A najważniejsze, że cały dzień byliśmy tylko my troje. To był dzień tylko tylko dla nas i nikt niczego nie zabraniał, nikt na nikogo nie krzyczał ani nie groził palcem. Panował totalny `luz blues` i syn mój pierworodny chyba wyczuł, że był to dzień wyjątkowy bo zadziwiająco grzecznie się zachowywał. Nie było awantur, nie było krzyku ani rzucania się po ziemi. W zamian było dużo przytulania, cacania i mnóstwo buziaków. Normalnie, dziecko nie do poznania.
Ale nie zależnie od tego czy Nikodem daje mi w kość czy nie to kocham go nad życie. I w takie dni jak Dzień Dziecka pokazuje mu to ze zdwojoną siłą.
KOCHAM CIĘ POTWORKU! <3
Fajny ten potworek i pozdrawiam mamę ze Świdnicy:) Ja tu mieszkam od niedawna, przez przypadek trafiłam do Ciebie na bloga zapraszam do siebie:)
OdpowiedzUsuńwww.nieidealnamatka.pl
Ooo...super :) ja tam rodowita swidniczanka tez nie jestem. Mieszkam ty tylko albo az dwa lata niecale ;)
UsuńAle ma czapę genialną :)
OdpowiedzUsuńCzapa jest z pepco bodajże za 5 zł z groszami :)
Usuń